Perspektywa Alexis - Zapytam się jeszcze raz. Czemu zakłócasz mój spokój wilcza kobieto? - (Hazelwood)
…
- Hmm… Nie odpowiesz? A może tak ciebie zmiażdżyć? To co wybierasz? - (Hazelwood)
Gdy usłyszałam to pytanie szybko przemieniłam się w moją prawdziwą formę.
-Czemu od razu masz mnie zmiażdżyć?! Możemy to rozwiązać pokojowo! - (Alexis)
- Bo mnie zaatakowałaś młoda damo. - (Hazelwood)
-Od razu zaatakowałam. Chciałam się tylko z tobą pobawić. - (Alexis)
- Ha ha. Jesteś zabawna. Powiedz mi co robisz sama w moim lesie?. - (Hazelwood) - Przyszłam pobiegać, ale zobaczyłam wielkie drzewko to chciałam się z nim pobawić. Ale najwyraźniej drzewko jest zbyt sztywne i chce mnie teraz zmiażdżyć! - (Alexis)
- Może pobawimy się w rzucanie do celu? Ale ja zaczynam. - (Hazelwood)
-Ja nie gram! Nie! Nie! Nie! Chcę jeszcze pożyć! Może w zamian pobawimy się tak, że ty mnie puścisz, a ja sobie pobiegnę na północ, ty na południe i będziemy tak biec, aż się nie spotkamy? - (Alexis)
- Nie. Bawimy się w rzutki. Chłopcze łap ją! (Hazelwood)
W tym momencie Ent rzucił mnie w niebo z ogromną siłą.
- Nie wciągaj mnie w swoje gry, i to bez mojego pozwolenia. - (Vix) Kiedy tak leciałam usłyszałam właśnie te słowa i zaczęła zwalniać, aż w końcu zatrzymałam się … i to naprawdę dość wysoko! Co się dzieje?! Rozejrzałam się i dostrzegłam chłopaka na oko tak z 19-20 lat w płaszczu, co już miał swoje lata, a jego włosy były całe białe. - A teraz moja kolej na rzut. - (Vix) Czekaj?! Jak to twoja kolej?! Nim zdążyłam cokolwiek zrobić poczułam jak jakaś siła rzuciła mnie w kierunku Enta, który mnie wcześniej rzucił.
Gdy już pogodziłam się ze śmiercią przez upadek, złapał mnie Ent swoją dłonią, która była o dziwo tak miękka jak puch.
- Przez niego musiałem wyhodować mech na ręce byś przeżyła. A ty chłopcze zejdź tu. Nie będę mówił tak głośno, jest to uciążliwe. - (Hazelwood) Na słowa Enta chłopak zniżył lot, tak że był tylko trochę wyżej niż Ent. Jak on może latać?!
Ent odłożył mnie na ziemię, a ja aż padłam na kolana przez to co się przed chwilą wydarzyło.
-Jesteście okropni!!! Jak tak można?!!! - (Alexis)
Próbowałam się podnieść z miękkich jak wata nogach, ale na próbie się skończyło. Spojrzałam ze łzami w oczach na drzewko, a potem na latające człowieka i usiadłam po turecku.
- Powiedzcie mi teraz co robicie tak daleko od ludzkich miast. Bo na zwiedzanie mi to nie wygląda. Nie było tu żadnego człowieka od 200 lat. - (Hazelwood)
- Idę objazdem do miasta … jakiegoś tam. - (Vix) Powiedział chłopak takim głosem że bardziej bez emocji się chyba nie dało.
-Szukam kogoś, wredna roślinko. (Alexis)
- Zgubiłeś się prawda? Że ja wredny? - (Hazelwood) - Raczej upierdliwy, a nawet jeśli to co za różnica? - (Vix)
- Dla mnie? Żadna. Jak chcecie mogę was zaprowadzić najkrótszą drogą. Z tym upierdliwym mogę się zgodzić chłopcze. - (Hazelwood)
-Mogę się zgodzić na taką propozycję, ale nigdy więcej mną nie rzucaj! - A jest tam coś dobrego do jedzenia? - (Vix) Spytał chłopak z lekką nadzieją w głosie … czy to naprawdę takie ważne?
- A czy ja wyglądam tobie na kogoś kto żywi się w ludzkich miastach? - (Hazelwood) - Nie dość, że upierdliwy to jeszcze bezużyteczny. Ech… - (Vix) Ten chłopak naprawdę jest wredny. Ja tu o mało nie umarłam, a on próbuje zezłościć tą roślinkę!
- Chyba nie nauczono ciebie szacunku do starszych. (Hazelwood) - Nie, nie nauczono. - (Vix)
- No to czas zacząć naukę. - (Hazelwood)
Ent wystrzelił korzeniami z ręki w stronę chłopaka z olbrzymią prędkością, ale chłopak bez trudu tego uniknął i wzbił się w niebo dalej obserwując wszystko znudzonym spojrzeniem. - Jakie upierdliwe. Ech… - (Vix)
- Czyli jednak będę musiał użyć więcej niż 2% swojej siły. Irytujące. - (Hazelwood)
Ignorują mnie… Lepiej dla mnie. Rozglądając się przemieniłam się w mysz i po chwili oddaliłam się od tych wrednych stworzeń. Będąc w miarę bezpiecznej odległości zaczęłam oglądać przedstawienie.
- Dziadku, nie masz lepszych rzeczy do roboty? Naprawdę nie chce mi się z tobą użerać. - (Vix)
- Jakby ktoś wszedł do twojego domu i zaczął ciebie obrażać to byś go nie wyrzucił? - (Hazelwood) - Twojego domu? Ech… nie chce mi się kłócić… Nie mam domu, więc nie mam takich problemów, a jak ktoś mnie denerwuje to go zabijam i tyle… - (Vix)
- To spróbuj mnie zabić! Czy boisz się, że nie dasz rady? - (Hazelwood) - Za dużo z tym roboty, mnie wysiłku mnie kosztuje nic nie robienie w tej sprawie. - (Vix)
- Heh. Czyli jednak się boisz starego Enta. Twoje oczy nie potrafią kłamać. Jak ja nie znoszę waszego gatunku, tyle arogancji, pychy, chciwości i wiele innych złych cech.- (Hazelwood) - Mów sobie co tam chcesz, nie ma nic czego bym się bał, jest tylko to co kosztuje więcej lub mniej wysiłku… - (Vix)
Ech… Czemu oni tylko gadają? Ja się tu nudzę!
- A więc lenistwo jest twoją domeną? Warto wiedzieć leniwy magu. - (Hazelwood) - Nie ma za co - ziewa - A teraz poważnie, wie ktoś gdzie można zjeść coś dobrego? Ale dobrego! Nie zjadliwego… - (Vix)
- Nie wiem czy cokolwiek będzie smakowało komuś z tak wielkim ego. Masz na uspokojenie nerwów, a przede wszystkim twojego poziomu ignorancji, ten owoc.- (Hazelwood)
Ent wyciągnął rękę, z którego wyrosła gałązka, a z niej po chwili jabłko. Czemu akurat jabłko? Poza tym też chcę jakiegoś owocka! Surowe mięso już mi się znudziło. Kiedy takie myśli chodziły mi po głowie owoc nagle został odcięty z gałęzi i poleciał w stronę chłopaka, który od razu się w nie wgryzł. Byłam ciekawa czy to faktycznie dobre, ale to co zobaczyłam zaskoczyło mnie jeszcze bardziej. Po pierwszym gryzie na twarzy chłopaka pojawił się mały uśmiech i zadowolony pomału delektował się każdym kolejnym gryzem owocu … tak wielka zmiana w mimice twarzy przez owoc?! - Tak dawno nie jadłem tak dobrego owocu. Warto było zrobić ten objazd! - (Vix)
- Dobrze, że ci smakuje, a poza tym jaki byłby ze mnie gospodarz, gdybym nie dał czegoś na ząb. A właśnie moja droga nie ukrywaj się, bo i tak wiemy gdzie jesteś, a teraz trzymaj. - (Hazelwood)
Ent zrobił to samo tylko teraz w moją stronę. Złapałam owoc przednimi łapami i wgryzłam się w niego.
… Pyszny!! Rozkoszując się tym nieziemskim owocem przemieniłam się w ludzką formę. Po skończeniu miałam niedosyt, więc...
-Drzewko, dasz mi jeszcze? - (Alexis)
- Jestem Hazelwood, opiekun tego lasu. Proszę jedz ile dusza zapragnie. - (Hazelwood)
Z jego ręki wyrosło więcej gałęzi z różnymi już owocami. Podbiegłam jak najszybciej by je wziąć, ale one były za wysoko!!! Ja tam nie dosięgam!!! - Ja też się zgłaszam~~ - (Vix)
- To zejdź do nas. - (Hazelwood) - Ech… upierdliwe…. - (Vix) Niby marudził, ale zleciał do nas i był trochę wyżej niż Ent.
-Drzewko~ Za wysoko! - (Alexis)
- Żebym musiał w tym wieku... - (Hazelwood)
Ent schylił się trochę i położył swoją dłoń na ziemi tak, że gałęzie były na wysokości pół metra. Zanim miałam okazję sięgnąć po owoce, część z nich już poleciała w stronę chłopaka i od razu zaczął się nimi zajadać … to nie uczciwe!
- Spokojnie chłopcze. Bez pośpiechu. - (Hazelwood)
Zebrałam pozostałe owoce i ukryłam je przed wzrokiem chłopaka.
-Te są już moje!! Nie oddam!! - (Alexis)
Ent zaczął się prostować, a przy tej czynności towarzyszyło mu głośne pękanie kory i skrzypienie drewna, a także szum liści.
- Muszę wyhodować sobie nowe ciało, oj muszę. - (Hazelwood)
-Możesz tak zrobić, drzewko?! - (Alexis)
- To w końcu roślina, potrafi wyhodować każdą część swojego ciała. Enty mają do tego inteligencję co sprawia, że potrafią to kontrolować. - (Vix)
- Widzę, że wiesz co nie co. - (Hazelwood)
-Więc jesteś inteligentnym drzewkiem! Nigdy takiego nie spotkałam. - (Alexis)
- Nie spotkałaś, bo wszystkie Enty, które nie zdziczały są w zagajniku Entów. - (Hazelwood)
- Enty ogólnie są upierdliwe. Są złe za każdą błahostkę, a jak ciężko takiego spalić…. - (Vix)
- Mnie nie dałbyś rady spalić i tu nie chodzi o siłę twoją czy moją. Tutaj chodzi o atrybut. - (Hazelwood) - Kolejny? Ech… jeszcze bardziej upierdliwe…. naprawdę nie warto walczyć, zbyt wiele wysiłku. - (Vix)
- Hmm… czyli spotkałeś pewnie Karkora albo Gatroda. Ciekawe. Ale oni słabi byli, nie przykładali się do moich lekcji.- (Hazelwood) - Nie wiem. Kto by tam pamiętał tak mało ważne informacje? Wiem tyle, że byli upierdliwi. Zniszczenie ich nie było warte mojego czasu…. - (Vix)
- Czyli nie żyją. Mała strata, sprawiali zbyt dużo problemów. Pozwól, że ci podziękuję za wyręczenie mnie. - (Hazelwood) - Spoko, daj mi coś dobrego do jedzenia i będziemy kwita~~ - (Vix)
- Ah… niech Ci będzie, dam Ci mój najlepszy owoc jaki mogę stworzyć w tym miejscu. - (Hazelwood)
Roślinka wyciągnęła do chłopaka swoją wielką dłoń i stworzyła czarną niczym smoła gruszkę. To do jedzenia? Chyba nawet bym nie próbowała tego...
- Zobaczymy czy to było tego warte…. - (Vix) Chłopak sprawił, że owoc podleciał do niego i bez zawachania wziął gryza … Naprawdę to zjadł!!! Jego wyraz twarzy nie zmienił się, powoli przeżuwał i połknął kawałek, a wszystko skwitował tylko jednym słowem: - Dobre. - (Vix)
- Aha. No to nie wiem jak wy, ale ja ruszam w dalszą podróż. A i jeszcze jedno kobieto mówiłaś coś, że szukasz kogoś. - (Hazelwood)
-Naprawdę? Nie przypominam sobie. - (Alexis)
- No skoro tak twierdzisz. Jak chcecie chodźcie ze mną, a jak nie to idźcie w swoją stronę. - (Hazelwood)
Drzewko się odwrócił i poszedł przed siebie w stronę głębokiego mroku w głąb lasu. Skoro to roślinka to może będzie znać tamtą roślinkę.
- A dostanę coś dobrego do jedzenia? - (Vix)
- Ode mnie? Jak będziesz grzeczny to może. A jak od ludzi to sam musisz się przekonać. - (Hazelwood)
-Idę z tobą drzewko! - (Alexis)
Chyba będę musiała wymyślić mu nowe, słodkie przezwiska… Zdecydowanie!
- No to mam towarzysza tej długiej podróży. Mam prośbę mów do mnie Hazelwood, nie Drzewko i jak możesz przedstaw się. - (Hazelwood) - Jestem Vix. - (Vix)
-Nie. Zdecydowanie nie. Będę mówić do ciebie drzewko albo roślinka. A jak coś wymyślę dojdzie coś jeszcze. I nazywam się Alexis, i jestem pół wilkiem. Miło mi cię poznać drzewko! - (Alexis)
- A więc Vix i Alexis jesteście gotowi wejść do królestwa roślin? Tam gdzie człowiek boi się zapuścić? - (Hazelwood)
-Nie jestem w pełni człowiekiem, więc tak bardzo się nie boję. - A mnie to mało interesuje… - (Vix)
- No dobra czas ruszać na drugą stronę planety. (Hazelwood)
-Trochę daleko… - (Alexis)
- Mamy czas. - (Hazelwood)
Drzewko ruszył dalej, więc ja i latający człowieczek ruszyliśmy zaraz za nim.